W miniony czwartek (21 kwietnia) do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Rybniku przybył Maciej Muras – żeglarz i podróżnik, który trzy ostatnie tygodnie spędził na wędrówce po górskich szczytach. Wyprawa rozpoczęła się 1 kwietnia 2016 r. z tzw. Trójstyku granic Polska- Czechy-Niemcy i zakończyła się 20 kwietnia. Założeniem projektu było przejście pieszo szlakami turystycznymi i górskimi trasy od zachodniej granicy Polski do wierzchołka Rysów. Trasa (ok. 700 km) przebiegała w kierunku wschodnim wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Podczas wyprawy zaplanowano trzynaście podejść na szczyty górskie, które wchodzą w skład Korony Gór Polski.
Głównym celem akcji było zebranie funduszy na zakupu nowego busa dla dzieci i młodzieży ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi z SOS-W w Rybniku. Więcej na ten temat rozmawiamy z rybnickim żeglarzem zrzeszonym w KS „Górnik” - kapitanem Maciejem Murasem.
Red. w jaki sposób nawiązała się Pana współpraca z dyrekcją SOS-W w Rybniku? Od czego to się wszystko zaczęło?
Maciej Muras: moja żona jest pracownikiem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego i problemy, które ta placówka ma, są omawiane czasami w domu. Dlatego wiedziałem o tej sytuacji i że jest robiona taka akcja jak zbieranie pieniędzy na busa. Zacząłem myśleć o swoim projekcie, wpadłem na pomysł by go połączyć właśnie z akcją zbierania środków. Skontaktowałem się z panią Justyną Pieczką (koordynatorką akcji) i zaczęliśmy współpracować.
Propagował Pan akcję podczas wędrówki?
Tak, chociaż to było bardzo trudne ze względu na to, rozpocząłem wędrówkę w środku martwego sezonu i spotykałem na drodze tylko takich wariatów jak ja. Tak przy okazji - pierwszy raz wszedłem na Rysy w okresie zimowym, sam byłem tym faktem zaskoczony. Gdy już warunki były za trudne na przebywanie w namiocie, udawałem się do schroniska, a tam akcja zdobywała duży rozdźwięk. Starałem się nakręcać ludzi na tę sprawę, a że w większości rozmawiałem z młodymi ludźmi, którzy dysponują Facebookiem i innymi możliwościami bardzo szybkiej komunikacji - zdobyliśmy rozgłos.
Oprócz tego rozgłosu pojawił się też inny pozytywny skutek tej akcji. Słyszałem, że chęć pomocy służy kilka firm?
To prawda. Wiele firm od początku już nam pomagało choćby z logistyką, zapewnieniem sprzętu i odzieży, której wcześniej nie miałem. Teraz, jak akcja zaczęła nabierać rozgłosu, wszystko przybrało szybsze tempo. Drugi etap wędrówki, który zacząłem realizować, czyli zdobycie trzech ostatnich szczytów, był już głośny w mediach i na portalach społecznościowych.
Co teraz? Nadal zamierza Pan wspierać akcję, czy powinna się toczyć w innym kierunku?
Jestem przekonany, ze będzie się ona dalej toczyła, ja natomiast muszę wyjechać na tydzień. Wracam na cały maj. Uważam, że szkoda byłoby zmarnować ten potencjał, myślałem o założeniu blogu, który będzie opisywał przygody jakie miałem na drodze, bo trudno powiedzieć coś więcej w krótkich relacjach zamieszczonych na Facebooku. Myślę, że tym sposobem zainteresuje wiele osób, które będą wpłacały środki.
Zobaczył Pan te dzisiejsze głośne powitanie dzieci. Jakie emocje Panu towarzyszyły?
Byłem zaskoczony i w ogromnym szoku. Myślałem, że przyjdę i zostanę przyjęty w skromnym gronie; Chcę bardzo podziękować za przyjęcie i kwiaty, jestem niezmiernie wdzięczny.
Gdzie Pan lepiej się czuje: na wodzie w górach?
W obu przypadkach pojawiają się bardzo podobne emocje. W góry wybrałem się samotnie, a w regatach startuje w zawodach samotników. Z drugiej strony na jachcie praca jest ciężka, ale nie wymaga za bardzo wysiłku fizycznego. Pokład ma tam 30 czy 40 metrów kwadratowych, więc człowiek nie nachodzi się tak jak w górach. Jestem zdania, że każdy może zdobyć górskie szczyty. Trzeba jedynie dysponować odpowiednia ilością czasu.
Może Pan coś więcej opowiedzieć o sobie?
Od 16 lat zajmuję się zawodowa żeglarstwem. Przedtem prowadziłem firmę budowlaną. W związku z tym, że pływanie mi się bardzo podobało, mój promotor-kapitan powiedział mi: „jeżeli praca przeszkadza Ci w żeglarstwie, rzuć pracę”. Tak tez uczyniłem. Po kilku ciężkich latach zbudowałem sobie markę jako skiper. W tym momencie miałem o tyle komfortową sytuację, że to nie ja musiałem szukać pracy, tylko z klienci przychodzili do mnie.
Dalej pływam, będę miał więcej czasu, bo dzieci mam w wieku zamążpójścia. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować jeszcze inne pomysły związane choćby z górami.
Dziękuję za rozmowę.
Z Maciejem Murasem rozmawiał Bartłomiej Furmanowicz
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera Rybnik.com.pl i napisz nam o tym!
Wyślij alert
Komentarze (0):